Kto jest gospodarzem w domu emocji?

Kto jest gospodarzem w domu emocji?

Jesteśmy istotami emocjonalnymi. Każda i każdy z nas doświadcza tego w swój wyjątkowy sposób, ale bez wątpienia potrafimy zrozumieć drugą osobę, kiedy mówi: jestem zły, jestem szczęśliwa, jest mi smutno, boję się.

Stany emocjonalne, czyli to, co czujemy, jest z nami niemal cały czas obecne, niezależnie od tego, czy zdajemy sobie z tego sprawę czy nie. Emocje pojawiają się na skutek reakcji na jakąś życiową sytuację, często w relacji z drugim człowiekiem. Nasze działania pod wpływem emocji i skutki tych działań sprawiają, że nie możemy ich ignorować i nie widzieć, że próbujemy coś z nimi robić.

A robimy z emocjami różne rzeczy. Przeżywamy je, doświadczamy, wyrażamy. Ale bywa też, że próbujemy ich unikać, szczególnie tych, które przeszkadzają nam albo naszym bliskim. Dla jednych to będzie smutek, dla innych strach czy gniew.

Dzielimy emocje na dobre i złe: te, których chcemy doświadczać, a także te, z którymi wolelibyśmy się już nie spotykać. Unikanie emocji może polegać na tym, że udajemy, że wcale ich nie mamy. I nieraz stajemy się tak dobrzy w tym udawaniu, że wydaje się, że osiągnęliśmy już mistrzostwo. Ale nasze ciało mówi coś innego. Nawet kiedy nadrabiamy miną i postaramy się o miły uśmiech, to tuż obok bezwiednie zaciskają się szczęki. Ciało podtrzymuje napięcie, którego możemy być nawet nieświadomi.

Język, jakim nazywamy emocje, często wspomina o ciele: dreszcz ekscytacji, sparaliżował mnie strach”, mam ciarki”, zaparło mi dech w piersiach. Bo ciało jest domem dla emocji. One tu powstają i tu żyją. Tworzą w ciele zapis, który można zobaczyć, obserwując z zewnątrz, jak ktoś siedzi, w jaki sposób się porusza, czy jego ramiona są spięte. Mogło tak być w sytuacjach zagrożenia i braku akceptacji, kiedy swobodna ekspresja złości czy smutku została zabroniona, odrzucona. Ciało nauczyło się, uwewnętrzniło jakiś zakaz: nie wolno się złościć”, nie płacz”, bądź grzeczny”, „siedź spokojnie. Coś zostało zamrożone. Coś, co chciało może biec, tupać, krzyczeć czy płakać. Naturalna reakcja została zatrzymana. I powstał pewien wzorzec, nawyk powstrzymywania energii.

Te wszystkie węzły w ciele odzywają się, bo to jest miejsce niewygody. Ale one też reagują na sytuacje podobne do tych, które je tam splątały. I czasem nie wiemy, co się dzieje. Emocje nas ponoszą, niewspółmiernie do bodźca. Emocja rodzi emocję. Dziwimy się, że tak reagujemy, boimy się własnej złości lub strachu. Mechanizm sam się napędza, strach rodzi strach.

Oto czego potrzebujemy: z uważnością, troską i miłością pozwolić emocjom być. Takimi, jakie są. Możemy potrzebować na to czasu, ale też wsparcia kogoś, kto będzie towarzyszył i pozwoli nam płakać, wstydzić się, być smutnym, złościć się. Bez oceniania. Bez konieczności unikania. Z delikatnością. Z szacunkiem dla strachu, który może powie: „nie, teraz dalej nie pójdę, teraz mogę tylko tyle”. Z odwagą, kiedy gotowi będziemy zrobić coś inaczej niż zwykle.

Rozbrajając ciało w tych wszystkich miejscach, w których energia została zatrzymana, otwieramy się na życie. Rozmrażamy, przechodzimy od zimy ku wiośnie. Stajemy się troskliwym gospodarzem w domu naszych emocji. W domu z ogrodem.

Powrót do bloga